Wyjazd do Peenemünde 2012.05.27

Majowy poranek, jeszcze chłodny, ale już za kilka godzin słońce będzie wyżej i będzie gorąco. Szybki prysznic, śniadanie i  wbijam się w skóry na motor. Chwilę później jadę już moją Yamaszką do Kamienia Pomorskiego. Miejsce spotkania - parking stacji Orlen. Jestem pierwszy. Czekam chwilę, ale nie wytrzymuję i na kawę - świeżo mielona, z mlekiem i cukrem, no po prostu pycha! Poza paliwem jest to najlepsza rzecz na tych stacjach, no i jeszcze hot dogi, które też uwielbiam. Dwie minuty później siedzę w siodle popijając gorącą kawę, a z oddali słyszę warkot silnika nadjeżdżającego cruisera - pierwszy z oczekiwanych towarzyszy już nadjeżdża. Po kolejnych kilku minutach jesteśmy już w komplecie. Jest nas pięciu: trzy cruisery i dwa turystyki. Po krótkiej rozmowie ruszamy w stronę Świnoujścia, gdzie przeprawimy się promem. To mój pierwszy raz motocyklem na promie i tu mała różnica - nie wjeżdżamy na wprost tak, jak autem, lecz parkujemy z boku promu, zgodnie z poleceniami gościa od kierowania ruchem. Przeprawa trwa raptem kilka minut. Ostatnie tankowanie do pełna i już jedziemy w stronę granicy. Przejeżdżamy przez nią oczywiście bez żadnych bramek, czy kontroli paszportowej, właściwie to trzeba było się dobrze rozglądać, żeby zobaczyć, gdzie są słupki graniczne, bo można było przeoczyć moment wjechania na teren Niemiec. W jedną stronę mamy do przejechania około 100km, więc szybko dojeżdżamy na miejsce, pomimo tego, że po drodze zatrzymujemy się na targu staroci, gdzie i tak nic nie kupujemy, bo i po co.

Peenemünde - niemiecki, tajny ośrodek badawczy nad bronią rakietową z czasów II wojny światowej. Kiedyś Niemcy tworzyli tam broń przeciwko swoim wrogom, czyli nie Aryjczykom, a dzisiaj przyjeżdżają tam ludzie z różnych stron świata, aby zwiedzać to co z niego zostało i jeszcze za to płacą... Każdy z nas musiał wybulić 5 euro na bilet wstępu na teren muzeum. Może to nie jest jakaś ogromna kwota, ale biorąc pod uwagę fakt, że byliśmy okupowani przez Niemców, to powinniśmy wchodzić za darmo na tego typu obiekty - taka moja luźna myśl...

Sam ośrodek i przyległy do niego teren jest ciekawy, co można zobaczyć na poniższych zdjęciach, polecam każdemu pasjonatowi technologii III Rzeszy. Po kilku godzinach spędzonych na zwiedzaniu posililiśmy się niemieckim wurstem i ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze odbijamy do Międzyzdrojów, gdzie zaliczamy deser lodowy i kino 7D - ubaw po pachy! Tak dobiegł końca bardzo ciekawy wyjazd, a dzień zdecydowanie można było uznać za udany!

 

Galeria